DIALOG O TYM, CO MOŻE BYĆ INSPIRACJĄ TWÓRCZOŚCI
- Sorn Gara
- 21 maj 2019
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 24 maj 2019
*
Z mlekiem? – zapytała Ana wnosząc do pokoju dwie filiżanki z kawą.
– Bez. Dobre te teksty. Teoria „czystej formy” jest genialna. Jak do tego doszłaś? – Daga odłożyła kartki na podłogę.
– To Stacha. Przepisuję je tylko. Robię korektę i drobną redakcję. Trochę podpowiadam jak pociągnąć wątki, wyszukuję inspiracji do kolejnych rozdziałów. Jego umysł jest fascynujący. Zawładnął mną, od chwili, gdy go poznałam. A im więcej czytam jego tekstów, tym bardziej mnie rozpala. „Czysta forma”, „tajemnica istnienia”, „metafizyka” – dla mnie to poezja miłosna – oczy Any rozbłysły jakby odbiły start rakiety.
– Ale cię wkręcił. A co z twoją powieścią? Zaczęłaś ją pisać.
– Dałam sobie spokój. Stach uświadomił mi, że jestem jeszcze niedojrzała. Jakbym palcem mazała po szybie, a to trzeba rąbać tasakiem w krwistym mięsie, dokonać anatomii ludzkich motywacji.
– Wow! Gadasz jak nawiedzona – Daga ostrożnie umoczyła usta w gorącej kawie.
– A co z panem Darcym? Żalił mi się, że nie odbierasz jego telefonów. Zerwałaś z nim kontakt? Pewnie w porównaniu ze Stachem prezentuje się jak nudny kotlet.
– Odkryłam jego parszywe oszustwo. Jego kłamstwo było ohydne. Poczułam się jakby na mnie zwymiotował. Wstyd mi przed sobą, że nie rozgryzłam go wcześniej. Pan Darcy – jak mogłam go tak nazwać?– Ana nerwowymi ruchami sięgnęła po papierosa. Zapaliła go od filtra, wypluła drobinki tytoniu z ust, zgasiła go i sięgnęła po następnego.
– O czym mówisz? – Daga zakrztusiła się kawą.
– Ten drań powiedział, że to od niego – Ana wskazała klawiaturę na biurku – Niczego od niego nie oczekiwałam, o nic nie prosiłam, a on przywłaszczać sobie Stacha czuły gest pokazujący, że jestem coś warta, że coś potrafię. Bezczelnie kłamał! To ohydne. Brzydzę się nim.
– Chyba odjeżdżasz w kierunku paranoi – Dagi filiżanka stuknęła o blat stołu.
– Stach otworzył mi oczy i pokazał rzeczywistość. Uwierzył w moje możliwości, dał szanse udoskonalić warsztat pisarski, nabrać doświadczenia przy pracy nad tym co tworzy. To no sprezentował mi tę klawiaturę, to uwspółcześniona maszyna do pisania Erika – ręka Any z czułością przesunęła się po klawiszach: w, e, r, t, y, u, i, o, p.
– Ale chrzanisz! Dałaś sobie sprać mózg. Przestałaś samodzielnie myśleć. Ten cały Stach łże jak psychopata. Byłam z panem Darcym w sklepie. Doradziłam mu by kupił model zintegrowany z drukarką. Chciał sprawić ci przyjemność i podarować coś, co ci ułatwi rozwijać twój talent. Jest tobą zafascynowany. Nie wiedział czy przyjmiesz prezent, dlatego wysłał go paczką. – Daga wstała i kopnęła stos kartek na podłodze.
Ana usiadła na podłodze i zapaliła papierosa – Poważnie?! No, nie! Poważnie? – zgasiła papierosa na stercie maszynopisów, ale zaraz zapaliła następnego – Na paczce, jako adresat, widniał tylko sklep na starówce. Byłam zachwycona prezentem. Uznałam, że dostałam go od kogoś, dla kogoś coś znaczę. Stach nie zaprzeczył, że to od niego. I nawet podobało mi się, że jest taki niejednoznaczny, że bagatelizuje swój miły gest. A ja byłam mu tak wdzięczna. Chciałam się zrewanżować choćby pisaniną, pracowałam po nocach… Pomyśleć, że przez tego oszusta posądziłam o kłamstwo porządnego człowieka.
– Widzisz, nie przyszłam bez powodu. Prosił mnie o to Pan Darcy, bo nie mógł zrozumieć, co się stało – Daga przytuliła przyjaciółkę.
– No to już mamy jasność. Jestem skończoną idiotką –Ana wstała na dźwięk dzwonka. Podeszła do drzwi, popatrzyła przez wizjer, a potem szybko wróciła na sofę.
– Kto to? – Daga nie kryła ciekawości.
– Stach.
– Nie chcesz wyjaśnić z nim tego wszystkiego?
– Nie. Właśnie otworzyły mi się oczy. Podły padalec potrzebował mnie tylko jako windy do sukcesu. Świnia! Usługi redakcyjne są kosztowne i gwarantują tylko wyłapanie błędów. Nie dają wskazówek, jak pisać by mieć moc Witkacego.
– A co on ma do tego?
– Na nim zbudował całe ideologiczne emploi. Czerpał z twórczości Witkacego jak ssawka. Teraz nie wiem, czy był nim zafascynowany, czy na zimno skalkulował, że idee imiennika mogą być zwyżką, która przeniesie go ponad banał – Ana zakryła uszy. Narastające pukanie w drzwi kaleczyło jej uszy.
Zza drzwi usłyszały Stacha. Gładko, teatralnym tonem wypowiedział kilka zdań – „Robisz ze mnie zbrodniarza, a ja wiem, że żyjąc tak, musiałbym znienawidzić Ciebie, zwariować, być niczym i ostatecznie, w najlepszym razie, skończyć samobójstwem. I to dla rzeczy, która nie zależy od woli – ostatecznie zależy, ale za cenę wszystkiego, bo nie mogę żyć w więzieniu. Przy tym ja Ciebie kocham, chcę być z Tobą, tęsknie za tobą itd. Więc możesz sobie wyobrazić mój stan po takim oświadczeniu: wyprute flaki na patelni (…) Błagam Cię, zmień to. Życie bez ciebie jest dla mnie okropne. Na myśl, że ciebie może nie być, ogarnia mnie przerażenie.”
Ana podeszła do drzwi i kopnęła w nie z całą mocą– Ani słowa więcej! Odejdź! A swoje rzeczy możesz zabrać, są na ulicy – otworzyła okno i wyrzuciła przez nie wszystkie maszynopisy. Nad ulicą przeszedł krótki wiosenny deszcz miernych tekstów, okraszony popiołem i kipami z popielniczki.

– Teraz powinnaś zadzwonić do pana Darciego.
– Nie. Świadomość bycia samą – właściwie powinnam powiedzieć wolną – dodaje skrzydeł. Teraz mogę realizować własne pragnienia twórcze. Zawstydzona przed Stachem, do tej pory chowałam je pod dywanem.
Daga patrzyła przez okno jak Stach zbiera rozwiewane wiatrem kartki – Ale się uwija, wszystkie wyzbiera, czyli ceni pracę jaką dla niego wykonałaś. Popatrz.
– Nie chcę dostać refluksu. Wolę swój gniew przetworzyć w stukot klawiatury – i wyjęła z szafy paczkę papieru maszynowego.
– To idę, a ty pracuj teraz już tylko na swoje konto – powiedziała Daga wychodząc. Zatrzymała się w progu i podniosła z wycieraczki otwartą książkę, Stojąc w drzwiach przerzuciła tekst wzrokiem, potem popatrzyła na okładkę „Kobiety Witkacego, Metafizyczny harem”. Wróciła się i położyła ją na biurku przed Aną– Twój literat nawet o miłości nie potrafi mówić własnymi słowami. Cytował swojego protoplastę!
– A wiesz, co ja na to? – Ana jak oszczepnik cisnęła książką przez okno. Usiadła przy biurku i wydobyła stukot z klawiatury. Odczytała Dadze zapisywany tekst słowo po słowie – Miłość jest ideą, której człowiek nie może sprostać, bo poza zaletami, w które ubiera się na taniec godowy, w trzewiach upycha egoizm, który i tak wyjdzie na światło dziennie, wraz z porannym wypróżnieniem.
*Przypuszczalnie Ana zobaczyła rakiety.
Tekst powstał dla Czasopisma NoweProArte Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu
Obraz „A rakiety wdziała?” Sorn Gara, 1999, pastele olejne na tekturze, 100 x 70 cm.)
Comments