Pierwsza książka
- Sorn Gara
- 10 sty 2018
- 2 minut(y) czytania
Książki pobudzające dziecko do samodzielnego czytania
Czy pamiętasz pierwszą książkę, którą sam przeczytałeś? Była to lektura szkolna, czy prezent od rodziców? A może miałeś to szczęście, że sam wybrałeś książkę?
Ja pamiętam doskonale moją pierwszą książkę. Miałam wtedy siedem lat i znałam już wszystkie literki. Poszłam z mamą do kiosku „Ruchu” by mi kupić książkę. Moją pierwszą własną książkę! Książkę, którą miałam samodzielnie przeczytać. To było jak obietnica wielkiej przygody. Bardzo się cieszyłam. Z przejęciem stałam pod witryną kiosku i wpatrywałam się w okładki książeczek z serii „Poczytaj mi Mamo”. Chciałam szybko podjąć decyzję i wybrać tę, w której poczuję smak magicznej bajkowości, gdzie nic nie będzie i powszednie, a wszystko wyjątkowe i zadziwiające, gdzie bohaterowie staną się moimi przyjaciółmi, a ja ich wiernym towarzyszem przygody po ostatnią stronę.
Niestety nie mogłam sama dokonać wyboru. Dostałam książkę, która była duża, formatu A4. Strony zapełnione były tekstem, zapisanym małą czcionką – już czułam się przytłoczona tym wyzwaniem. Zamiast ilustracji były zdjęcia, było ich tylko kilka, co parę stron. Książka nazywała się „Arrasy wawelskie”. Była to pozycja popularnonaukowa, w formie broszurowej. Treść obejmowała: rys historyczny, sposób wytwarzania i opis arrasów znajdujących się na Wawelu.
O matko! Jakie to było trudne i niezrozumiałe. A jakie nudne! To była przecież moja inauguracja jako czytelnika, z techniką czytania typu rozwleczone dukanie. Miałam problem ze składaniem liter w długiego słowa, na dodatek nie rozumiałam ich. W konsekwencji nie rozumiałam chyba nawet zdania z całej treści, bo wydawało mi się , ze czytam w innym języku. Jednak dopilnowano mnie i przeczytałam całą książkę przed pierwszym, szkolnym dzwonkiem. Co z niej zapamiętałam? Tytuł – „Arrasy wawelskie”.
Zaprzyjaźnienie dziecka z książką ma ogromne znaczenie. Dziecko, to przecież człowiek na progu edukacji. Uczyć będzie się z książek. Musimy mu dać do ręki odpowiednie książki. Podstawowym kryterium, na etapie poznawania książek, jest ich atrakcyjność wizualna. Muszą być ciekawe, wręcz wciągające na poziomie ilustracji i fabuły. Szata graficzna to pierwszy etap oceny książki. Jeśli na ilustracjach nic się nie dzieje, to dziecko nie jest zainteresowane resztą. Niestety, rodzić musi się napracować, grzebiąc w stertach książek, w końcu znajdzie tę właściwą. Błysk w oku dziecka potwierdzi trafność wyboru. Niech dziecko dobrze bawi się przy swojej pierwszej lekturze. Niech pokocha książki. A po latach zobaczymy jak to zaowocuje. Ujrzymy mądrego i kreatywnego dorosłego Polaka. To będzie jego i nasz sukces.
Moje fatalne doświadczenia z pierwszą książką, przyczyniło się do tego by, że postanowiłam stworzyć książkę dla dzieci rozpoczynających samodzielne czytanie – taka książkę, o której ja marzyłam pod witryną „Ruchu”. Chciałam, aby zawierała wszystko to, czego ja pragnęłam w mojej pierwszej lekturze.

Tworzę książki autorskie, w których piszę teksty, maluję ilustracje i składam książkę w całość. Dzięki temu mam wpływ na kompozycję każdej strony. Tekst dzielę na małe partie i przeplatam elementami graficznymi. Taki układ ułatwia dziecku przebrnięcie przez tekst. Równoważę ilość tekstu z ilustracjami na stronie, bo każdy, nawet najmniejszy obrazek, daje „oddech”. To bardzo ważne dla komfortu czytania. Do tego ilustracje pozwalają zanurzyć się w zakamarkach bajkowego świata i inspirują do rozmyślania nad przebiegiem fabuły. Tworzą most miedzy małym czytelnikiem i książką i stanowią nagrodę.
Artykuł ukazał się na wortalu dla mama MamCie
#książka #literatura #pisarz #dzieci #czytelnictwo #czytanie #PanToti #SornGara #ilustracje #wydawnictwa #edytorstwo #bajki #książeczka #inspiracja #twórczość
�
Comments